W czwartek 27.02 wybraliśmy się na Śnieżkę, najwyższy szczyt Karkonoszy (1602 m n.p.m.). Pogoda była słoneczna i sucha, jednak niezbyt gęste i wysokie chmury obniżały przejrzystość powietrza, przez co zdjęcia nie wyszły tak ładne jak z poniedziałkowej Szrenicy…
Samochód zostawiliśmy na dużym (i bezpłatnym!) parkingu koło dolnej stacji wyciągu Kopę (Łomnickie Rozdroże). Stamtąd zielonym szlakiem „łącznikowym” doszliśmy do szlaku niebieskiego prowadzącego od Świątyni Wang.
Niebieski szlak w lesie był mocno oblodzony, także kijki były przydatne…
Niebieskim szlakiem dotarliśmy do Małego Stawu i położonego przy nim schroniska Samotnia. W naszej opinii jest to jedno z najpiękniej położonych polskich schronisk górskich, na równi z tymi w Morskim Oku czy Dolinie Pięciu Stawów w Tatrach.
Idąc dalej niebieskim szlakiem minęliśmy schronisko Strzecha Akademicka i zimowym szlakiem doszliśmy do szlaku czarnego prowadzącego z Kopy, gdzie jest górna stacja kolejki liniowe. W tym miejscu urok cichych i pustych gór się skończył, ponieważ od stacji kolejki szły rzesze turystów spragnionych zdobycia Śnieżki.
Za schroniskiem Sląski Dom zaczęło się mozolne podchodzenie pod Śnieżkę zalodzonym i wyślizganym szlakiem.
Wyglądało to trochę śmiesznie i trochę strasznie: rodziny z dziećmi, psami, ludzie z nartami, większość kurczowo trzymająca się barierek i ślizgająca się w górę i w dół. Przez 30 minut podejścia i w podobnym czasie zejścia minęliśmy jakieś 100-200 osób i spośród nich jedna – dosłownie jedna – osoba miała na butach raki. Na szczęście szlak jest dobrze zabezpieczony, więc poślizg kończył się w najgorszym razie zjazdem i potłuczeniami o kamienie, niemniej jednak nie wyglądało to dobrze. Aż strach myśleć co się dzieje jak Ci sami ludzie próbowaliby schodzić w gorszych warunkach albo po zapadnięciu zmroku…
Wysiłek poświęcony na podejście na Śnieżkę jest nagradzany wspaniałymi widokami, zarówno na stronę polską jak i czeską, oraz możliwością zjedzenia posiłku w barze-restauracji z rewelacyjnym widokiem…
Z powrotem do samochodu wróciliśmy klasyczną „Śląską Drogą” czyli czarnym szlakiem.
Piękne zdjęcia! Byłam kilka dni temu na Śnieżce (po kilkuletniej przerwie) i zauważam to, co w wielu miejscach Karkonoszy – zamienianie górskich ścieżek w miejskie chodniki – dramat! A na widok czeskiego bufetu oniemiałam i nie znalazłam słów, którymi mogłabym go opisać (zwłaszcza, że unikam wulgaryzmów…)