38. Bieg Piastów zaliczony… Bieg wyjątkowy, bo pierwszy raz odbywał się przy tak małej ilości śniegu. W mojej opinii głównymi zwycięzcami tej imprezy są organizatorzy, bo udało im się zrobić zupełnie udane zawody wbrew wszelkim przeciwnościom pogody.
Wbrew moim wcześniejszym obawom o stan tras i pogodę w wczorajszej inspekcji, dzisiejsze warunki na trasie były dostateczne a pogoda zrobiła miłą niespodziankę i świeciło piękne słońce. Zgodnie ze wcześniejszą zapowiedzią, trasa biegu została skrócona z 50 do 10 (!) km. Organizatorzy przez noc dosypywali śniegu, który gdzieś sobie wcześniej schowali, także trasa na starcie wyglądała idealnie.
Ze względu na brak śniegu na Polanie Jakuszyckiej, start nie odbywał się jak dotychczas, gdy wszyscy ustawiali się na nartach i kolejne sektory startowały bezpośrednio po sobie. Dzisiaj poszczególne sektory podchodziły z nartami w rękach i startowały co 6 minut. Jako że startowałem z 7 sektora, to zaraz po starcie słyszałem doping na pobliskiej mecie oznaczający że pierwsi zawodnicy z 1. sektora właśnie dojechali…
Bieg odbył się bardzo szybko… na początku zamiast długiej „rozgrzewkowej” prostej jak dotychczas, był ponad 2-km podbieg, na którym stawka się ładnie ustawiła. Na końcówce tego podbiegu można było wypluć płuca, ale to był zasadzie koniec wysiłku, dalej były tylko zjazdy i drobne podbiegi.
Miejscami trasa była trudna, były wyraźne przetarcia wymagające wyjechania ze śladu i objechania takich miejsc bokiem. Ale najtrudniejsze zjazdy były przygotowane idealnie i całkowicie bezpiecznie. Choć zdarzały się upadki, to trasa moim zdaniem była technicznie prosta… W niektórych miejscach organizatorzy nawet na bieżąco dosypywali śnieg łopatami :-).
Wg nieoficjalnych wyników pokonałem trasę w 45:14 zajmując 257. miejsce na 651 startujących, a w swojej kategorii „trzydziestolatków” 54. miejsce.
Ze względu na mniejszą ilość zawodników i dużo miejsca na parkingach (nie było hałd śniegu), można było dojechać na Polanę własnym samochodem. Dzięki temu mogłem zabrać osobistego fotografa i mam trochę własnych zdjęć.
Po biegu, mimo wczesnej pory (przed 12:00), dostaliśmy obiad. Atmosfera była iście międzynarodowa, bo oprócz dominujących Czechów i Niemców, byli zawodnicy również z Nowej Zelandii…