Zaraz po powrocie z zeszłorocznego jednotygodniowego wyjazdu do Norwegii obiecałem sobie że trzeba tu wrócić. Zdecydowanie na dłużej i bardziej na północ, konkretnie na najbardziej wysunięty Przylądek Północny (Nordkapp).
Pojechaliśmy w terminie 3-17 lipca w trzy motocykle: BMW R1200 (Waldek), Suzuki Intruder 1800 (Jurek) i GS BMW R1150 GS (ja). Wyjazd udał się znakomicie, pogodę mieliśmy dobrą, choć na Nordkapp niestety nie było słońca.
Moje podsumowanie w skrócie:
- dystans 7598 km, z tego 2440 km poza kołem podbiegunowym,
- 12 promów,
- koszt paliwa: 2886 zł, 30 tankowań, średnie spalanie: 5,41 l/100km,
- zaliczyliśmy (prawie) 5 narodowych dróg turystycznych w Norwegii,
- najniższa temperatura: +4 stopnie
Poniżej mapka trasy z zaznaczonymi kolejnymi noclegami oraz trasami o charakterze turystycznym:
Przygotowania
Nauczeni doświadczeniem z poprzedniego roku o wysokich cenach w Norwegii zabraliśmy ze sobą jedzenie tak aby minimalizować zakupy spożywcze w Skandynawii.
2015-07-03 piątek: Warszawa – Gdynia (444 km)
Szybki przelot z Warszawy i zaokrętowanie na prom StenaLine, oczywiście w ramach promocji „Szwecja na motocyklu” – koszt biletu w dwie strony 400 zł, regularny kurs w jedną stronę około 500 zł… Wieczorem podziwianie zachodu słońca i ostatnia kolacja w restauracji za normalne pieniądze. Noc w kajucie słabo przespana ze względu na sąsiadujące głośne imprezy.
2015-07-04 sobota: Karlskrona (Szwecja) – Brumunddal (Norwegia) (772 km)
Pobudka o 6:30, szybkie śniadanie na promie i powitanie Skandynawii. Potem cierpliwe nawijanie setek kilometrów przez monotonną Szwecje. Wieczorem dojechaliśmy na wcześniej odwiedzony nocleg na dziko przy jeziorze. Na plaży spotkaliśmy mieszkających tu Polaków, którzy z ochotą przyłączyli się do naszej kolacji, a w szczególności do naszego polskiego zapasu alkoholu.
2015-07-05 niedziela: Brumunddal – Kristiansund (647 km)
To był najbardziej urozmaicony dzień wyprawy. Pobudka o 7:00, wyjazd przed dziewiątą, najpierw szybkie zwiedzanie skoczni w Lillehammer, potem szybka jazda na północ.
Narodowa droga turystyczna „Gamle Strynefjellsvegen” (1)
Fantastyczna droga szutrowa wzdłuż doliny położonej pomiędzy ośnieżonymi szczytami. Po drodze zrobiliśmy biwak w warunkach niemal zimowych.
Narodowa droga turystyczna „Geiranger – Trollstigen” (2) i (3)
Fiord Geiranger i prowadząca do niego droga oraz droga Trolli to chyba najbardziej znane atrakcje turystyczne Norwegii na świecie. Moim zdaniem częściowo wynika to z łatwej dostępności dla turystów podróżujących wielkimi statkami wycieczkowymi i wysypującymi się w portach niczym stonka, dalej wieziona do najważniejszych atrakcji autokarami. Jest w Norwegii wiele nie mniej atrakcyjnych miejsc ale z pewnością mniej zatłoczonych…
Z pewnością olbrzymie wrażenie robi punkt widokowy Dalsnibba – Nibbevegen kończący drogę widokową Geiranger Skyslag (wjazd płatny 110 NOK za motocykl z jednym pasażerem). Z tego punktu położonego na wysokości 1474 m n.p.m. widać jak na dłoni drogę schodzącą do podstawy fiordu Geiranger (0 m n.p.m.) a następnie z powrotem wspinającą się na kolejne zbocze góry.
Dalej droga prowadzi do dna fiordu skąd wspinamy się z powrotem na ścianę północną, podziwiając po chwili trasę którą przyjechaliśmy.
Kierując się dalej na północ przecinamy fiord promem Eidsdal – Linge (47 NOK).
Po dalszej wspinaczce w górę dojeżdżamy do jednej z najpopularniejszych atrakcji Norwegii czyli drogi Trolli, gdzie ze specjalnych balkonów możemy podziwiać zakręty drogi schodzącej do kolejnej doliny.
Po pokonaniu drogi Trolli przepłynęliśmy promem Åfarnes-Sølsnes (53 NOK) i udaliśmy się w kierunku Molde. Krajobraz zmienił się, zamiast jeździć po górach, jeździliśmy przy brzegu morza Norweskiego i obserwowaliśmy malownicze góry z oddali.
Narodowa droga turystyczna „Atlanterhavsvegen”
Droga nazywana po polsku „Atlantycką” jest unikalnym tworem naturalno-inżynieryjnym, ponieważ prowadzi poprzez wyspy połączone fantastycznymi mostami. Z jednej strony obserwujemy Morze Norweskie z drobnymi wyspami, a z drugiej fiordy i wysoki góry w oddali.
Przed zakończeniem dnia przejechaliśmy jeszcze tunel Atlanterhavstunnelen (61 NOK) aby po 22:00 dostać się do Kristiansund i rozbić się na zamkniętym już kempingu, gdzie rano przyszło nam zapłacić po 150 NOK za każdy namiot z motocyklem.
2015-07-06 poniedziałek: Kristiansund – Kolvereid (483 km)
Dzień bez turystycznych dróg, choć te „normalne” w Norwegii w zasadzie nie ustępują tym turystycznym. Po drodze korzystamy z promu Kanestraum-Halsa (58 NOK) i pośpiesznie nawijamy kilometry aby jak najdalej zajechać zanim zacznie padać zapowiadany deszcz. Dzień kończymy na kempingu dla wędkarzy w wypasionym domku (600 NOK).
2015-07-07 wtorek: Kolvereid – Bodo (460 km)
Tego dnia pokonaliśmy Helgelandskysten – 443 kilometrową, najdłuższą z 18 narodowych turystycznych dróg w Norwegii, prowadzącą przez urozmaicone wybrzeże morza Norweskiego. Niewątpliwą atrakcją jest fakt że droga ta jest połączona 6-cioma lokalnymi promami, których łączny koszt to 403 NOK. Promy te pływają niezbyt często nie są ze sobą wyraźnie zsynchronizowane, więc niekiedy trzeba pędzić do następnego z nich na granicy przepisów o ruchy drogowym i zdrowego rozsądku, a niekiedy spokojnie czekać na to aż przypłynie. Płynąc promem z Jektvik przekroczyliśmy krąg polarny, klimat stał się zdecydowanie bardziej surowy i musieliśmy sięgnąć po podpinki do naszych ubiorów motocyklowych.
Pod koniec tego dnia mieliśmy już serdecznie dość promów i czekaliśmy na kawałek dłuższej drogi po kontynencie.
Na zakończenie dnia przed samym Bodo dane było nam zobaczyć jeszcze jedna unikalną atrakcje Norwegii: koło miejscowości Saltstraumen (2) jest miejsce gdzie występuje najmocniejszy na świecie prąd wywołany pływami morskimi pomiędzy: co 6 godzin kanałem o długości 3 kilometrów i szerokości 150 metrów przepychanych jest 400 mln metrów kwadratowych wody, a prędkość prądu dochodzi do 41 km/h. Najlepiej ten fenomen można zrozumieć patrząc na poniższy filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=2wqsleLp4QI&width=560&height=315
Dzień zakończyliśmy w domku na kempingu w Bodo (390 NOK) gdzie w recepcji powitała nas przemiła Polka…
2015-07-08 środa: Moskenes – Skibotn (618 km)
Kolejny dzień to pobudka o 4:30, szybkie śniadanie i przed 6:00 zaokrętowanie na prom Bodo – Moskenes (305 NOK) który w ciągu niemal 4 godzin dowozi nas na Lofoty. Szybkość tego komfortowego statku jest tak zawrotna że ciężko jest stabilnie stanąć żeby zrobić zdjęcie.
Lofoty to unikalny archipelag wysp, który dzięki Prądowi Zatokowemu ma wyjątkowo umiarkowany klimat jak na tą szerokość geograficzną. Rozwiniętej linii brzegowej towarzyszą relatywnie wysokie góry, do 1161 m n.p.m. Prowadzi tędy kolejna narodowa trasa turystyczna którą odwiedziliśmy.
Na zakończenie tego dnia odwiedziliśmy jeszcze Narwik i pomnik polskich marynarzy z ORP Grom poległych w Bitwie o Narwik. Opis tej bitwy trwającej pomiędzy 9 kwietnia a 8 czerwca 1940 roku budzi podziw, ponieważ to miejsce jest trudno dostępne w środku lata, więc warunki w jakich musieli tu walczyć żołnierze pod koniec zimy musiały być straszne.
Dzień zakończyliśmy w domku na kempingu Skibotn (500 NOK).
2015-07-09 czwartek: Skibotn – Nordkapp (526 km)
Tego dnia wyruszyliśmy w szybkim tempie w kierunku Nordkapp, ponieważ prognoza pogody mówiła że słoneczna pogoda ma być tylko do 16:00. Te 500 km dojazdu było chyba najbardziej fascynującą drogą jaką jechałem w życiu: krajobraz surowy, odległości pomiędzy miejscowościami coraz większe, pojazdów na drodze coraz mniej, renifery dostojnie przechadzające się po jezdni. Choć przejeżdżaliśmy także przez zupełnie duże miasto Alta (19 tysięcy mieszkańców), gdzie wszystko wygląda normalnie, są duże sklepy, salony samochodowe, nawet małe korki…
Przylądek Nordkapp
Zgodnie z definicją z Wikipedii nie jest to tak naprawdę miejsce najbardziej geograficznie wysunięte na północ, ale otoczka turystyczno-marketingowa (wjazd 255 NOK) sprawia że nikt nie zwraca na to uwagi – byliśmy u celu naszej podróży, na końcu Europy! Niestety mimo dobrych wcześniejszych prognoz, po dojechaniu na miejsce okazało się że przylądek jest w chmurach i fajnych zdjęć nie będzie :-(. Wobec tego zrobiliśmy zdjęcia przy kultowym globusie, poczytaliśmy historię odbywającej się tutaj bitwy w 1943 roku (w ramach której zatopiony został niemiecki pancernik Scharnhorst), napiliśmy się kawy i dokonaliśmy zakupów w świetnie zaopatrzonym sklepie z pamiątkami…
Dzień zakończyliśmy na kempingu tuż przy Nordkapp, licząc po cichu że następnego dnia słoneczna pogoda umożliwi nam powrót i wykonanie pięknych zdjęć.
2015-07-10 piątek: Nordkapp – Kaamasen (Finlandia) (663 km)
Niestety pogoda nie dopisała, więc postanowiliśmy pojechać na wschód i odwiedzić najbardziej wysuniętą na wschód narodową drogę turystyczną Varanger. Oczywiście sam dojazd był pasjonujący, wzdłuż zatok morza Barentsa. Niestety całej drogi nie dane było nam zaliczyć, ponieważ nadciągający ze wschodu front dał nam jasno do zrozumienia, że jeżeli nie chcemy całkiem zmoknąć, to trzeba zmienić kierunek i uciekać do Finlandii. Ponadto droga nie była aż tak pasjonująca jak te odwiedzane poprzednio, ponieważ nie było gór i fajnych zakrętów. Z opisu w przewodnikach wynikało że główną atrakcją są unikalne lęgowiska ptaków.
Na nocleg zatrzymaliśmy się w domku w Kaamasen (75 EURO)
2015-07-11 sobota: Kaamasen – Luosto (276 km)
Mimo ambitnych planów jazda tego dnia skończyła się około 13:00. Na stacji paliw stwierdziliśmy że podejrzanie szybko zużywająca się tylna opona w Intruderze właśnie osiągnęła stan agonalny uniemożliwiający dalszą jazdę. Sytuacje skomplikował fakt że to właśnie była sobota i pora o której w Finlandii wszystkie placówki handlowe i warsztatowe zakończyły pracę i rozpoczęły weekend. Skomplikowana akcja telefoniczna z użyciem polskiego assistance oraz jej lokalnego norweskiego reprezentanta pozwoliła załatwić sprowadzenie tej nietypowej opony (szerokość 240 mm!) na poniedziałek. Wobec tego przepakowaliśmy się, zostawiliśmy Intrudera na stacji i w dwa motocykle pojechaliśmy na nocleg w miejscowości Luosto.
2015-07-12 niedziela: Luosto (0 km)
Korzystając z jednodniowego przymusowego postoju wybrałem się na samotną „górską wyprawę” w Parku Narodowym Pyhä-Luosto. Wysokość i charakter gór jest zbliżony do naszych Gór Świętokrzyskich, tylko gołoborzy jest tam znacznie więcej. Maszerowanie po takich szlakach jest bardzo niewygodne, szczególnie w miejskich butach jakimi dysponowałem.
Finlandia jest bardzo płaskim i z punktu widzenia turystyki motocyklowej mało urozmaiconym krajem. Najlepiej oddaje to poniższy filmik prezentujący panoramę ze szczytu w Parku Narodowym Pyhä-Luosto:
http://www.youtube.com/watch?v=B2WCg52ReW4&width=560&height=315
W Finlandii widać że duża część turystyki i rekreacji związana jest ze śniegiem. Wszędzie są trasy narciarskie, serwisów skuterów śnieżnych jest niemal tyle samo co samochodowych, a motocyklowe stanowią tylko śmieszny dodatek.
Wracając do naszego domku zobaczyłem ciekawe rozwiązanie w konkurencyjnym kompleksie: domki z niemal zupełnie przezroczystymi ścianami i sufitem – leżąc na wielkim wygodnym łóżku można obserwować niebo a w zimę gwiazdy i zorze polarną – chciałbym wtedy tam być :-).
2015-07-13 poniedziałek Luosto – Oulu (409 km)
Kolejnego dnia, po zmianie opony w Intruderze, odwiedziliśmy odwiedziliśmy oficjalny dom Świętego Mikołaja w Rovaniemi, gdzie obrotni Finlandczycy zrobili sobie maszynkę do zarabiania pieniędzy na turystach – oczywiście zakupiliśmy niezbędne podarki :-). W tym samym miejscu przekroczyliśmy z powrotem koło podbiegunowe. Dzień skończyliśmy na dzikim kempingu koło Oulu, nad naszym kochanym Bałtykiem.
2015-07-14 wtorek Oulu – Lahti (611 km)
Kolejny dzień nawijania kilometrów. Próbowaliśmy wybierać narodową drogę turystyczna „Wybrzeże zatoki botnickiej” ale nie była ona aż tak pasjonująca jak te w Norwegii.
Na nocleg zatrzymaliśmy się na kempingu w Lahti (65 EURO).
2015-07-15 środa Lahti – Tallin (Estonia) (127 km)
Kolejny dzień to dwugodzinna przeprawa promowa z Helsinek do Tallinna (71 EURO) i zwiedzanie stolicy Estonii.
2015-07-16 czwartek Tallin – Ryga (Łotwa) (322 km)
Następnego dnia skierowaliśmy się do Rygi starając się wybierać lokalne drogi jak najbliżej wybrzeża. Niektóre z ich okazały się bardzo fajnymi szutrami, jednak nieco uciążliwymi dla Intrudera. Wieczór spędziliśmy wczuwając się w miejski klimat stolicy Rygi i korzystając z przystępnych cen tamtejszej gastronomii (przystępnych oczywiście w stosunku do wcześniejszych skandynawskich…).
2015-07-17 piątek Ryga – Wilno (Litwa) (601 km)
W drodze z Rygi do Wilna „zahaczyliśmy” jeszcze o Kłajpedę aby obejrzeć lokalną atrakcje jaką był polecany nam pokaz delfinów (9 EURO, prom 3,35 EURO). Wieczór wykorzystaliśmy do zwiedzania centrum stolicy Litwy, która zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Wielkość starówki bije na głowę tą warszawską.
2015-07-18 sobota Wilno – Warszawa (471 km)
Ostatni dzień to symboliczne odwiedzenie Cmentarza Na Rossie, zamku Troki i powrót do Warszawy.
Koszty
Mój łączny koszt wycieczki (jedna osoba + motocykl + namiot) to 6293,74 zł, z czego:
- 2886,00 zł – koszt paliwa
- 2248,00 zł – koszt promów i noclegów:
- 1159,74 – jedzenie w knajpach, wjazd na Nordkapp, delfinarium, prezenty itp.
Podsumowanie
Świetna wyprawa, piękne widoki, długie przeloty, przyjaźni kierowcy, pełne bezpieczeństwo. Przy odpowiednim przygotowaniu może być relatywnie niedrogo. Dodatkowy bonus: niekończące się dnie umożliwiające jazdę niemal 24h/dobę :-).
Z drugiej strony północna Skandynawia wymaga przygotowania: po pierwsze ciepła odzież z podpinkami termicznymi, podgrzewane elektrycznie manetki i kamizelka (hit wyjazdu…). Po drugie trzeba mieć sprawdzony motocykl z nowymi oponami i zaleca sie regularnie sprawdzać ciśnienie. Po trzecie planowanie trasy uwzględniające pogodę (polecam serwis yr.no) i harmonogramy promów.
Wybieram się za 2 tygodnie do Wilna i kusi nas, aby odbić do Kłajpedy do delfinarium. Warto? To sporo dodatkowej drogi, więc pytanie czy dzieci będą zachwycone 🙂
Nie byłem tam z dziećmi więc opinii z pierwszej ręki nie mam :-). Ale przedsięwzięcie jest zorganizowane w pełni profesjonalnie, oprawa multimedialna, show w pełnym tego słowa znaczeniu. Samo miejsce też jest świetne i przy okazji krótki rejs promem też jest atrakcją. Z drugiej strony mam wątpliwości etyczne co do wykorzystywania zwierząt do taki zabaw ale to już osobny temat.
WITAM. ZAZDROSZCZĘ MARKU, CHCIAŁBYM
TEŻ TAM KIEDYŚ BYĆ, POZDRAWIAM.
Wyrazy szacunku za stronę, opis, zdjęcia. Jestem pod wielkim wrażeniem. Zazdroszczę!
Gdyby tak jeszcze obok nr na mapce dopisać nazwę miejsca:)
Pozdrawiam i LWG:)
Witam. zajebisty Trip. byłem, widziałem *(9 lipca 18).
przed wyjazdem czytałem opinie itd.
czytałem o trasie atlantyckiej i trasie trolli, ze sa mocno przereklamowane.
ktoś jechał chyba w deszcz i we mgłe. (tak na marginesie nie rozumiem jak ktoś jedzie na nordkapp autostradą dwa dni, a pozniej marudzi ze mu trasa atlantycka sie nie podoba).
pozdrawiam i polecam Norwegie na motocykl w 1000%. LwG
Interesująco opracowane wspomnienia z podróży. Dziękuję za podzielenie się swoim doświadczeniem.