Podsumowując jednym akapitem: 18 dni jazdy, 8593 km, udało się zwiedzić najważniejsze miejsca, tj. Stambuł, Trabzon, Kapadocja, Bodrum, Efez, Troję, Półwysep Galipoli i Edirne, zaliczony także lot balonem w Göreme. Zero awarii motocykla ani „nieciekawych” sytuacji na drodze ani wieczorami w miastach. Z kolei nie udało mi się zwiedzić zabytkowej cysterny w Stambule (covid), przejechać całej drogi D915 (deszcz), zwiedzić Monasteru Sumela (deszcz) i dokładnie obejrzeć wszystkich zabytków na południowym wybrzeżu (temperatura 35° i więcej).
Turcja to duży obszar i w moim odczuciu cztery różne kraje: północny zachód do Europa, bardzo podobna do Bułgarii i Bałkanów. Północny wschód to Kaukaz: większy wpływ islamu, konserwatywny ubiór, zasłonięte twarze i włosy kobiet, itp. Południowy wschód (najmniej odwiedzony, bo odradzany dla turystów przez nasz MSZ) to już Bliski Wschód, także konserwatywny, suchy i podobny do Syrii, Iraku i Iranu. Z kolei obszar południowo-zachodni to kalka Grecji, bardzo popularny wśród europejskich turystów z pełnym „wakacyjnym” luzem.

Drogi: Turcja ma sieć dróg generalnie dobrej jakości, podobnie jak w Polsce. Jest trochę autostrad (płatnych, sposób opłat opisany niżej) ale pomiędzy miastami przeważają drogi szybkiego ruchu (dwa pasy w jedną stronę, ale z rondami i przejściami dla pieszych!) i zwykłe drogi jednopasmowe. Ruch nie jest bardzo duży, pojazdy są niezłej jakości (jak na Azję) i ogólnie jest bezpiecznie i wygodnie. Zdarzają się odcinki zaniedbane lub aktualnie remontowane. Elementem ryzyka są wałęsając się bezpańskie psy, podobnie jak w Rumunii czy Bułgarii.

Ograniczenia prędkości i mandaty: drogi szybkiego ruchu w miastach i ich pobliżach mają ograniczenia do 70, 50 i nawet 30 km/h, ale lokalni kierowcy raczej ich nie przestrzegają. Niestety są wykonywane pomiary prędkości i zostałem zatrzymany przez policję z „bezdyskusyjnym” mandatem 315 lir (ok 150 zł) za prędkość 115 na ograniczeniu do 90 km/h. Pracownik hotelu, którego pytałem jak zapłacić mandat sugerował nie płacić, argumentując że ma takich kilka i nikt tego nie weryfikuje. Ani w banku (jak sugerował policjant), ani w urzędzie skarbowym (jak sugerowano w banku), ani online (jak sugerowano w urzędzie skarbowym) nie udało mi się go zapłacić… Na wskazanej stronie https://ivd.gib.gov.tr/ faktycznie obcokrajowcy pod linkiem „Foreign Vehicle Payments” mogą sprawdzić, czy nie otrzymali mandatu podając numery tablicy rejestracyjnej. Niestety na tej witrynie płatność online kartą nie działała, a komunikat mówił że system płatnicy nie obsługuje … obcokrajowców :-). Co ciekawe, mandat który znalazłem w tym systemie był na inną kwotę niż ten który otrzymałem od policji i nie był opisany gdzie, kiedy i za co go otrzymałem… Ostatecznie nie płacąc wyjechałem z Turcji bez najmniejszego problemu, choć byłem przygotowany że zrobię to na kontroli celnej na granicy.
Kontrole drogowe: w azjatyckiej części Turcji są niezliczone punkty kontrolne, prawdopodobnie ze względu na zagrożenie terrorystyczne. Kontrole są „na poważnie”: zapora na całej drodze szybkiego ruchu, spowolnienie dla wszystkich, a pojazdy na lokalnych tablicach najczęściej są puszczane bez kontroli. Pojazdy zagraniczne najczęściej są zatrzymywane do kontroli dokumentów. Było ich tak dużo że przestałem liczyć.
Opłaty za autostrady: w Turcji jest nietypowe rozwiązanie, bo zamiast winietki lub opłaty na bramkach, bramki pobierają opłaty z elektronicznych kart przedpłaconych, ale jak je kupić i opłacić, to nikt na autostradzie nie był mi w stanie wytłumaczyć – rozumiałem tylko „na wyjeździe, na wyjeździe”. Gdy po drugim przejeździe autostradą zacząłem szukać w internecie jak to działa, to okazuje się że dla obcokrajowców jest specjalna witryna dostępna z https://www.kgm.gov.tr/ – po kliknięciu w „Tollway Pass Violation Query” można sprawdzić podając numery rejestracyjne ile się ma niezapłaconych przejazdów i zapłacić je online. Mnie opłaty wyniosły ok 10 zł.
Tankowanie w Turcji: inaczej niż w Europie, tankowanie przy dystrybutorze rozpoczyna pracownik obsługi wpisując przy dystrybutorze numer rejestracyjny pojazdu, a po zatankowaniu daje kwitek do opłacenia w kasie kartą, po zapłaceniu dowód trzeba oddać temu pracownikowi. Ciekawostka jest taka, że w tamtych terminalach nie ma litery „W” (chyba jest mało popularna w tureckim alfabecie), więc pracownicy na kwitku zamiast W wpisują „V” lub „VV” lub sam numer. Paliwo jest tanie, ok 3,60 zł/litr.

Jedzenie: wegetarianie nie mają czego szukać w Turcji, króluje tam kebab i różne odmiany mięs. Dla mnie ratunkiem była popularna zupa z soczewicy i pilaw (ryż z dodatkami), także smażony ser lub grzyby. We wschodniej części kraju często w restauracjach nie ma angielskiej wersji menu (tu z pomocą przychodzi Google Translator lub zdjęcia potraw), a niekiedy nawet nie ma menu – właściciel opowiada co danego dnia ma do zaoferowania. W Stambule oraz na turystycznym południowym i zachodnim wybrzeżu restauracje wyglądają i działają jak w Europie.


Noclegi: hoteli jest bardzo dużo i są tanie, choć te tanie nie są wysokiej jakości. Mnie wystarczało znalezienie pokoju „jedynki” za kwotę 60-90 zł ze śniadaniem, więc ani razu nie chciało mi się rozwijać namiotu. Kempingi są popularne tylko na południowo wschodnim wybrzeżu, a samotny nocleg „na dziko” raczej bym odradzał, m.in. przez wałęsające się bezpańskie psy.
Kultura i gościnność: Turcja jest krajem, który żyje z turystów i wszyscy są bardzo przyjaźni.
Motocykliści: w Turcji jest relatywnie mało motocykli, w szczególności o większych pojemnościach. Królują skutery i bardzo stare małe motocykle, japońskie lub zupełnie nieznanych w Europie marek.
Telefon i internet: Turcja jest poza EU, więc tani roaming polskich operatorów nie obowiązuje, trzeba osobno wykupić dodatkowy limit na internet „na cały świat”. Rozmowy telefoniczne też są drogie, ok 5 zł/minutę. Ja mimo zakupienia w Play limitu 500 MB po powrocie zapłaciłem łącznie rachunek większy o ok 300 zł. Oczywiście w hotelach jest Wifi, choć niekiedy albo bardzo wolne albo nie działa na terenie całego obiektu, a tylko np. w recepcji czy restauracji.
Temperatura: na południu przy wybrzeżu Morza Śródziemnego normą w lato są temperatury 35°-40°. Motocykl chłodzony powietrzem i olejem momentami nie dawał rady – w miastach i na dłuższych podjazdach się przegrzewał. Trzeba mieć przewiewne i jasne ubrania, więc mimo że byłem nieźle przygotowany to następnym razem wziąłbym coś jeszcze lżejszego. Z kolei w górach i wyżynach na północy, na wysokości powyżej 2000 metrów temperatury spadają do około 15° (w dzień) więc trzeba mieć pod ręką coś żeby szybko się ubrać.

Rezerwacje przez booking.com: z terytorium Turcji witryna booking.com nie działa od ok 2019 roku z enigmatycznym komunikatem, bo rządowi nie podobało się że pośrednicząc pomiędzy tureckim obywatelami i tureckimi hotelami serwis nie płaci podatków w Turcji (można to obejść instalując VPN).

Inne: w kontekście poznania i przygotowania do zwiedzania Stambułu (ale nie tylko) polecam serial „Rozkwit imperiów: Osmanowie„, czyli historia przejęcia Konstantynopola z rąk Cesarstwa Bizantyjskiego.
Dzień 1 (19.06.2021, sobota, 349 km): do granicy Polski
Szybki przelot, kolacja i nocleg w Wodzisławiu Śląskim, żadnych atrakcji.
Dzień 2 (20.06.2021, niedziela, 1009 km): przez Słowację i Węgry do Serbii
Przez jakieś zamknięcie drogi w Czechach przy Olmonuc, Google Maps skierowało mnie na skróty przez Słowację, więc choć droga trwała dłużej, to przejazd przez słowackie góry był atrakcją samą w sobie. Ciekawe, że na Słowacji rygorystycznie były rygorystycznie sprawdzane reguły covidowe, czyli wchodzenie tylko maseczkach i ograniczenie liczby jednoczesnych osób w pomieszczeniach.
Na wjeździe na Węgry była kontrola, ale hasło „transit only” ograniczyło formalności do machnięcia ręką. Ciekawe, że na Węgrzech część stacji paliw jest oznaczona jako „non transit” i tylko niektóre jako „transit”. Ja wjechałem ze sporym zapasem paliwa, ale ciekawe co by się stało, jakby z braku paliwa wjechać na stację oznaczoną „non transit”…
Wjazd do Serbii: zero pytań o testy, szczepionkę ani tranzyt :-). Serbskie autostrady są super i dla motocykli bardzo niedrogie.
Dzień 3 (21.06.2021, poniedziałek, 721 km): przez Bułgarię do Stambułu
W Serbii i Bułgarii ruch na autostradach był mały, mało turystów, praktycznie nie widać kamperów, bez korków. Najprawdopodobniej covid wystraszył turystów.
Na wjeździe do Turcji kontrola była szczegółowa: sprawdzanie szczepienia covidowego, zielonej karty, bagażu, jakieś spryskiwanie pojazdów (ale na wyjeździe kazali mi to motocyklem ominąć…).

Stambuł jest niesamowicie wielkim miastem i z jednej strony architektonicznie uporządkowanym, a z drugiej strony to wielki chaos, szczególnie w ruchu ulicznym. Samochodem chyba bym się nie odważył wjechać do centrum… Szczegóły na filmie:
Dzień 4 (22.06.2021, wtorek, – km): zwiedzanie Stambułu
Cały dzień poświęciłem na zwiedzanie Stambułu: największą atrakcję, czyli Hagia Sophia (obecnie meczet), Błękitny Meczet, Muzeum Archeologiczne, Wielki Bazar oraz wybrzeże Złotego Rogu. Wieczorem zabrałem się na rejs statkiem po Bosforze.












Dzień 5 (23.06.2021, środa, – km): zwiedzanie Stambułu
Drugiego dnia zwiedziłem sułtański Pałac Topkapı i tamtejsze wystawy. Ciekawostka jest że Stambuł był pierwszym miejscem na świecie, gdzie w 1554 roku otworzono kawiarnię – pamiętajmy o tym pijąc poranne espresso :-).




W drugiej części dnia na piechotę poszedłem na drugą stronę zatoki Złoty Róg zwiedzić widoczną z całego miasta Wieżę Galata, ale niestety do wejścia wymagane było zaświadczenie o szczepieniu przeciwko Covid, którego pechowo nie miałem przy sobie :-(.


Dzień 6 (24.06.2021, czwartek, 446 km): przez Adampol (Polonez) do Amasry
Po pokonaniu Bosforu jednym z mostów odwiedziłem Polonezkoy, dawny Adampol – wieś założona w Turcji przez Polaków, którzy wyemigrowali po powstaniach.

Jest nawet ulica Adama Mickiewicza.

Reszta dnia to trasa wzdłuż północnego wybrzeża, a po południu zwiedzanie Amasry.




Dzień 7 (25.06.2021, piątek, 317 km): Synopa
Droga D010 Amasra – Synopa wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego to chyba najdłuższy „roller-coster” jaki w życiu jechałem – ok 320 km! Przyzwoita nawierzchnia, mały ruch i kapitalne widoki – warto było się „telepać” do Turcji. Te 300 km po zakrętach (niekiedy nieprzewidywalnych i z niespodziankami typu stado krów, czy bezpańskie psy…) wymęczyło mnie fizycznie bardziej niż 600 km po autostradach.



Reszta dnia to zwiedzanie zabytkowego miasta.


Dzień 8 (26.06.2021, sobota, 568 km): Trabzon i Monaster Sumela
Droga Synopa – Trabzon była mniej pasjonująca, niż poprzednie wzdłuż wybrzeża, bo była to niemal cały czas typowa ekspresówka. Z kolei ze zwiedzania Monasteru Sumela nic nie wyszło, bo powyżej 1000 m były chmury i padało. Ale droga doliną która do niego prowadzi była warta wycieczki.


W drugiej części dnia zwiedziłem zabytkowe miasto Trabzon, czuć było tam już klimat Wschodu i Kaukazu.



Dzień 9 (27.06.2021, niedziela, 413 km): droga D915 i Erzurum
Z planowanego pokonania drogi D915 nic nie wyszło, bo po północnej stronie gór miało padać.

Zdecydowałem przejechać na południe najbezpieczniejszą drogą i podjechać zobaczyć przełęcz od południowej strony, a potem do Erzurum. Przelot przez góry główną drogą okazał się wygodny i szybki, deszcz mnie nie złapał. Wjechałem na przełęcz na D915 od południa, ale na północy były chmury i brak widoczności, więc zawróciłem na południe.






Dalej udałem się na południe, w kierunku Erzurum.

Z planowanym wjazdem na jedną z najwyższych dróg w Turcji Karakaya Hill, na 3148 m npm nie udało się, bo droga jest zamknięta powyżej stacji narciarskiej (ok 2489 m npm) i strażnik powiedział stanowcze nie. Szkoda że autorzy tamtego opisu nie zająknęli się o tym drobnym fakcie 🙁

Zwiedzanie Erzurum wyszło kiepsko, bo jest mało atrakcji turystycznych i wszystko zamknięte do zwiedzania, prawdopodobnie ze względu na niedzielę i bez uzasadnienia – według informacji z Google Maps te miejsca powinny były być otwarte.



Dzień 10 (28.06.2021, poniedziałek, 707 km): dojazd do Kapadocji i Göreme
Ciekawe doświadczenie: w interiorze Turcji wcale nie jest bardzo gorąco, bo wysokość bezwzględna jest 1200-1800 m npm. 700 km przez turecki interior okazało się zupełnie fajnym dniem jazdy.

Miasteczko Göreme w Kapadocji to absolutny hit, formy skalne z domami wewnątrz są niesamowite – trzeba to choć raz w życiu zobaczyć.


Dzień 11 (29.06.2021, wtorek, 570 km): lot balonem w Göreme, podziemne miasto w Kaymaklı, Tars, Kızkalesi i Anamur
Lot balonem o wschodzie słońca w Kapadocji, to coś co warto zrobić choć raz w życiu. Ten typ rozrywki dla turystów w Göreme ma charakter przemysłowy. Na głównej ulicy jest chyba więcej agencji turystycznych niż zwykłych domów, a każda z nich, oraz każdy hotel oferuje takie loty. Zorganizowane jest to w taki sposób, że o 4:00 rano, przed wschodem słońca, busy zabierają turystów ze umówionych hoteli i zwożą w miejsce startu na wschód od miasteczka. Tam czekają operatorzy olbrzymich, nawet 28-osobowych balonów podnoszonych przez ciepłe powietrze (więcej info np. na urgupballoons.com) . Jeszcze po ciemku, przed wschodem słońca odbywa się start, a w sezonie takich balonów z okolicy startuje kilkadziesiąt, co jest niesamowitym widowiskiem. Balony są już w powietrzu gdy słońce wschodzi i zaczyna oświetlać okolicę. Balony lecą raz wysoko, żeby turyści mieli widok na całą okolicę, a raz bardzo nisko, niemal ocierając się o pionowe skały i zatrzymując się przy nich. Po przeleceniu nad miasteczkiem balony lądują po jego zachodniej stronie, turyści są żegnani lampką szampana i odwożeni do swoich hoteli. Lot trwa około 1h, więc wraca się go hotelu przed 7:00.





Kolejną atrakcją dnia było zwiedzanie drugiej unikalnej atrakcji Kapadocji: „podziemnego miasta” w Kaymakli. Takich miast w okolicy było wiele, bo miękkie skały umożliwiają łatwe drążenie tuneli i pomieszczeń pod ziemią, gdzie można magazynować zapasy, chronić się przed upałami, a także w razie zagrożenia przed przeciwnikami najeżdżającymi okolice. Podobno mogło zamknąć się tam nawet 30.000 ludzi, wraz ze zwierzętami. W podziemiach był zamknięć wejść olbrzymimi kamiennymi kołami, wentylacji, studni oraz system komunikacji głosowej pomiędzy pomieszczeniami. Zdjęcia ani film nie oddają dobrze skali tej infrastruktury, bo pojedyncze pomieszczenia są niewielkie, ale ich ilość i wzajemne położenie na kilku poziomach robi wrażenie – trzeba to koniecznie samemu zobaczyć.



Kolejnym celem był wąwóz rzeki Ihlara, wcinający się głęboko w suchy step. W miejscowości Bezirhane położonej na dole wąwozu można podziwiać budowle skalne oraz odpocząć w małych restauracyjkach, bezpośrednio na rzece, bo tak ustawione są stoliki.


Jadąc dalej na południe chciałem nie wracać tą samą drogą, więc szukając skrótu wzdłuż doliny rzeki jechałem coraz gorszymi drogami i w pewnym momencie musiałem zawrócić.




Po wyjechaniu z szutrów skierowałem się na południe w kierunku Morza Śródziemnego. Im dalej na południe, tym robiło się coraz bardziej gorąco. Mijając miasto Tars odwiedziłem zabytkowy most i wodospad.


Planowałem odwiedzić bizantyjski zamek na wyspie koło miejscowości Kizkalesi, ale okazał się „na wyspie” dosłownie, więc trzeba na niego płynąć łódką, a na to mi zabrakło czasu.

W Anamur byłem w najdalej wysuniętym na południe punkcie Turcji i mojego wyjazdu. Z moich dotychczasowych wyjazdów tylko Gibraltar był miejscem dalej wysuniętym na południe.
Dzień 12 (30.06.2021, środa, 574 km): Aspendos, Myra, Ksantos, Fethiye
Tego dnia było gorąco „jak w piekarniku”, prognozy zapowiadały od 35° do 40° stopni, więc nie za bardzo mogłem zatrzymywać się na dokładne zwiedzanie wszystkich miejsc, które zaplanowałem.







W Fethiye, po odstawianiu motocykla i przebraniu się, obejrzałem wmurowane katakumby w skale, resztki zamku rzymskiego i centrum miasta.


Dzień 13 (1.07.2021, czwartek, 311 km): Dalyan, Bodrum
Kolejny dzień rozpocząłem od odwiedzenia opuszczonego miasta Kayaköy oraz „Doliny Motyli” na południe od Fethiye.



Po drodze na zachód chciałem obejrzeć ruiny miasta antycznego miasta Kaunos koło miasta Daylan, ale dostanie się do niego wymagało przeprawy łódką, a przy tamtym upale i w stroju motocyklowym uznałem to za zbyt męczące. Na południe od tego miasta podjechałem do plaży Iztuzu popularnej ze względu na możliwość obserwacji żółwi, jednak plaża wyglądała na zwykłą i zatłoczoną, a żółwi nie było…

Po dojechaniu do Bodrum, zostawieniu motocykla i przebraniu się w lekkie ubranie zwiedziłem muzeum w zamku prezentujące eksponaty wyłowione z wraków, które rozbijały się na pobliskiej rafie.


Bodrum wydało mi się najładniejszym Tureckim miastem, które zwiedziłem w czasie tego wyjazdu.



Dzień 14 (2.07.2021, piątek, 235 km): Didyma, Park Narodowy Dilek, Świątynia Artemidy w Efezie
Pierwszym punktem szybkiego zwiedzania tego dnia były Didyma – jedna z największych świątyń w starożytnej Grecji.

Drugim punktem był Park Narodowy Dilek – miejsce „na końcu Świata” dla miłośników obserwacji ptaków…

Drugą połowę dnia spędziłem na zwiedzaniu ruin starożytnego miasta Efez. To zdecydowanie najciekawszy i najlepiej zachowany obiekt grecki w Turcji.




Dzień 15 (3.07.2021, sobota, 450 km): Pergamon, Assos, Troja, Eceabat
Kolejny dzień to odwiedzenie ruiny antycznego miasta Pergamon, choć tu nie miałem już siły na dokładne zwiedzanie i zadowoliłem się podziwianiem pięknego widoku ze szczytu.



Kolejnym celem było Assos i tamtejsze ruiny antycznego miasta, ale – podobnie jak w Pergamon – nie miałem już ochoty na zwiedzanie. Zatrzymałem się za to na dłużej w Troi, jednak tamtejsze ruiny też nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia jak poprzednio odwiedzony Efez.


Pod koniec dnia przeprawiłem się promem z powrotem do europejskiej części Turcji.


Pod koniec dnia zwiedziłem miasteczko Eceabat z miejscami pamięci walk z pierwszej Wojny Światowej.

Dzień 16 (4.07.2021, niedziela, 301 km): Półwysep Galipoli, Edirne
Tego dnia zdecydowałem się zwiedzić półwysep Galipoli, miejsce walki z I WW.

Z opisu w internecie oraz zwiedzając miejsca pamięci dowiedziałem się że te wydarzenia miały duże znaczenie dla kształtowania się współczesnego państwa tureckiego, m.in. dlatego że brał w nich udział Mustafa Kemal, który później zmienił nazwisko na Kemal Atatürk – pierwszy prezydent świeckiej Republiki Tureckiej. Ponadto miały znaczenie dla kształtowania się państwa Australijskiego i Nowozelandzkiego, bo porażka w tych walkach dała impuls do tworzenia narodów niepodległych od Wielkiej Brytanii.




Druga część dnia to zwiedzanie Edirne – miasta blisko granicy z Bułgarią, które kiedyś było stolicą państwa Turków Osmańskich.



Dzień 17 (5.07.2021, poniedziałek, 818 km): przez Bułgarię do Serbii
Kolejny dzień to już powrót w kierunku Polski. Z Turcji wyjechałem bez najmniejszego problemu (w sensie: mandatów) i bez kolejek.
Dzień 18 (6.07.2021, wtorek, 1146 km): przez Węgry i Słowację do Warszawy
Powrót do samej Warszawy, także przebiegł bez problemów.
Podsumowanie
Turcja to zdecydowanie ciekawy kraj do zwiedzania i atrakcyjny do jazdy motocyklem: długie dystanse, dobre drogi, niewielkie korki. Jedyną znaczącą uciążliwością jest upał, więc jadąc kolejny raz wybrałbym raczej przełom maja i czerwca.
Gdybym miał zarekomendować najciekawsze miejsce do odwiedzenia w Turcji, to byłaby zdecydowanie Kapadocja z opisanym wyżej lotem balonem. Z kolei Stambuł nadaje się świetnie na weekendowe zwiedzanie, szczególnie dlatego że wszystkie atrakcje są w zasięgu spaceru – to ciekawa możliwość na szybkie wakacje korzystając z transportu samolotem.
Super relacja ze wspaniałej wyprawy. Też mam Turcję w planach, ale w tym roku padło na Rumunię i Czarnogórę. Może za rok się uda, a wtedy taki szczegółowy opis podróży na pewno będzie bardzo przydatny.
Kiedy leciałeś ? Ja w tym roku tylko Rumunia, ale ani na Słowacji, Węgrzech, Rumuni w jedna i drugą strona nikt nic nie sprawdzał. Żadnych Covidowych pierdół. Miałeś szczepienia czy do Turcji można na teście ?
Fantastyczny opis…jestem pod wrażeniem pana doświadczeń z tak odległym krajem. Ciekawe opisy i fajne wskazówki dla przyszłego turysty do Turcji
Bardzo fajna relacja, gratuluje udanej wyprawy.
Mam jedno pytanie, dlaczego nie zdecydował się Pan podjechać nad jezioro Wan i zobaczyć Ararat ?
Z analizy mapy widać, że był Pan kilka godzin jazdy od tych atrakcji.
Nie pojechałem tam, bo na stronach polskiego MSZ (https://www.gov.pl/web/dyplomacja/turcja) znalazłem ostrzeżenie że odradzane są podróże do południowo-wschodniej części kraju, m.in. właśnie w okolice jeziora Van:
> MSZ odradza podróże, które nie są konieczne:
> – do okręgów Gaziantep, Şanliurfa, Mardin i przy granicy z Syrią,
> – do okręgów Van i Ağrı przy granicy z Iranem.
Super relacja !!! I prawie gotowy plan na mój projekt Turcja 2022 .
Moja trasa będzie zmodyfikowana ,dojazd przez Rumunię i Bułgarię ,
ale w samej Turcji mam zamiar wile tych samych miejsc !!!
Czy jest szansa dostać od Ciebie trasę na maila? Wybieramy się w tym roku i taka trasa chodzi nam po głowie. Dzięki!
Tak, podeślij mi adres e-mail, to podeślę Ci moją ścieżkę z GPS.
Witam. Ja zawsze, ciekawie opowiedziane 🙂 Ja też z tyłu głowy mam wyjazd do Turcji, może jeszcze z zahaczeniem o Gruzję. Mam tylko pytanie, czy na motocyklu BMW K1300GT, wg. Pana, nie będę miał problemów z poruszaniem się na tamtejszych drogach ? Mam na myśli lokalne drogi. Dziękuję i życzę kolejnych udanych wypraw. Pozdrawiam.
Według mojej opinii drogi w Turcji są dobre, niewiele odbiegające od europejskich. Oczywiście mogą zdarzyć się odcinki z remontami ale ja bym się nie bał jechać motocyklem turystycznym.