Drugi tydzień zimowych ferii spędziliśmy we Włoszech na nartach – zarówno zjazdowych jak i biegowych. Był to mój pierwszy wyjazd w Dolomity w zimie i na narty zjazdowe (wcześniej jeździłem tylko na biegówkach i bliżej Polski) więc zgodnie z moim zwyczajem pokusiłem się na krótkie podsumowanie. Jeżeli ktoś „od zawsze” jeździ na narty do Włoch to pewnie nie znajdzie tu nic odkrywczego, natomiast czytelnicy którzy jeszcze tam nie byli znajdą trochę praktycznych informacji.
Pogoda
Pogoda to w oprócz infrastruktury narciarskiej najważniejsza przewaga Włoch. W czasie 6 dni na nartach tylko jeden dzień był pochmurny i z opadami, pozostałe 5 były idealnie słoneczne. Na wysokości 1400 m n.p.m. i wyżej w nocy było minus 2-5 stopni więc śnieg marzł i ratraki mogły go przygotować na kolejny dzień jazdy. Z kolei w dzień temperatura dochodziła do 10-12 stopni na plusie dzięki czemu było wiosennie i przyjemnie, natomiast negatywnym skutkiem było szybkie topnienie śniegu na południowych stokach, przez co zamieniał się on w nieprzyjemną kaszę.
Narty zjazdowe
Miejscowości Marilleva 900 i Marilleva 1400 to część kompleksu narciarskiego Folgarida-Marilleva i jeszcze większego Dolomitów Brenta który zapewnia 150 km tras zjazdowych. Nasz skipass obejmował tylko część Folgarida-Marilleva ale i tak było to kilkadziesiąt kilometrów tras z 4 wyciągami gondolowymi, kilkunastoma krzesełkowymi i orczykowymi. Na powyższej mapce punkt 1. oznacza miejsce gdzie mieszkaliśmy, natomiast kreska oznaczona punktem 2. oznacza miejsce gdzie kończył się nasz skipass.
Jak można się było spodziewać, mieliśmy do dyspozycji olbrzymi wybór tras niebieskich i czerwonych plus dwie czarne. Stopień zatłoczenia tras był zmienny, najluźniej było koło 13:00 gdy większość narciarzy oddalała się na posiłek.
Rodziny z dziećmi mają do dyspozycji dwa duże „Family Parki” gdzie można samodzielnie lub pod opieką instruktora (także polskiego!) uczyć małe dzieci jeździć na nartach.
Jazda gondolkami była przyjemnością samą w sobie – można było się porozmawiać, rozgrzać oraz zjeść szybkie przekąski.
Żeby nie było tak całkiem idealnie: w godzinach porannych, przy kluczowych wyciągach wynoszących narciarzy w górne części kompleksu, ustawiały się naprawdę spore kolejki.
Łącznie w ciągu 6 dni przejechałem na nartach i wyciągami 281 km.
Narty biegowe
Wybierając się na narty oczywiście zabrałem także komplet biegówek licząc na możliwość porannych treningów. Niestety, trasy biegowe w dolinie Val di Sole, w szczególności pobliska Mezzana (zaznaczona na mapie numerem 3.), były nieczynne z powodu braku śniegu. Chcąc nie chcąc, musiałem rano jechać 40 km samochodem po górskich zakrętach aby dostać się do sąsiedniej doliny i do ośrodka Campo Carlo Magno na wysokości ok 1500 m n.p.m.. Tam co prawda też wszystkie trasy nie były otwarte ale spokojnie można było robić 3 lub 5,5 kilometrowe rundy o różnym stopniu trudności. Miłym gestem ze strony obsługi była możliwość wejścia na trasy już o 7:30 mimo formalnego otwarcia dopiero o 8:30 pod warunkiem dokonania opłaty 7 EURO za wejście w dniu poprzednim. Warte wspomnienia jest to że ten ośrodek jest jednym z 17 podobnych w Trydencie wchodzących w skład programu Super Nordic Skipass.
Łącznie w ciągu 4 dni przebiegłem 76 km, dzięki czemu trochę poprawiłem kondycję przed tegorocznym Biegiem Piastów.
Dojazd
Dystans 1450 km do pokonania w jedną stronę to powód dla którego wiele osób waha się czy jeździć samochodem na narty do Włoch. Teoretycznie 14h jazdy brzmi groźnie ale i dosyć niegroźnie, bo optymistycznie można założyć że wyjeżdżając z Warszawy o 6:00 o 20:00 będziemy na miejscu. Praktyka jest zgoła inna, ponieważ po pierwsze trzeba się zatrzymywać na tankowanie i jedzenie, ponadto ze względu na popularny weekend narciarski na drogach są spore korki przez co często się stoi w miejscu, a także nie można osiągnąć zakładanej prędkości przelotowej. Jednak byłem bardzo zaskoczony że przez Polskę autostradą A2, później obwodnicą Łodzi a następnie trasą ekspresową S8 i dalej obwodnicą Wrocławia aż do Zgorzelca jechało się IDEALNIE. Natomiast największe korki były w Bawarii, na obwodnicy Monachium i w drodze do Austrii, gdzie teoretycznie niemieckie 4-pasmowe autostrady powinny umożliwiać jazdę 250 km/h :-(. Pokonanie przełęczy Brenner z Austrii do Włoch i drogi lokalne we Włoszech okazał się zaskakująco przejezdne.
Naszą podróż do Włoch podzieliliśmy na dwie części (ponieważ odbiór kluczy od apartamentu był zaplanowany na sobotę do 20:00): w piątek od 15:00 do 20:00 z Warszawy do Zgorzelca, nocleg, a następnie od 8:30 do 19:30 do Marilleva 900 (niższa część miejscowości gdzie odbiera się klucze), czyli 11h. Powrót zrobiliśmy na raz: od 8:30 do 1:30 (17h).
Ja osobiście lubię jeździć samochodem a dzieciom zapewniliśmy program rozrywek: czytanie, nauka tabliczki mnożenia, gry i filmy na tablecie, więc podróż przebiegła miło. Jednak planując taki przejazd trzeba się nieźle przygotować i nastawić się psychicznie na wspomniane korki.
Bardzo praktycznym rozwiązaniem jest nawigacja online Google’a (wymaga włączonego roamingu), ponieważ:
- informuje o zatorach na drodze (niektóre są bardzo niespodziewane i samochody często hamują w ostatniej chwili),
- podpowiada alternatywne drogi lub objazdy korków,
- umożliwia znalezienie stacji paliw i restauracji na trasie.
Ta ostatnia funkcja jest szczególnie użyteczna na zatłoczonej autostradzie, ponieważ stacje i restauracje do niej przylegające są wyjątkowo zatłoczone. Dla nas znalezienie objazdu, stacji i McDonands’a w Bad Tölz okazało się kluczem do sukcesu, bo uniknęliśmy korków na trasie 8/93 z Monachium do Innsbrucka i zatankowaliśmy oraz zjedliśmy bez żadnej kolejki.
Nocleg
Mieszkaliśmy w miejscowości Marilleva 1400 (jak sama nazwa wskazuje na wysokości 1400 m n.p.m.) w „apartamentowcu” Artuik. Miejscowość ta wygląda jak sen szalonego architekta który na przełomie lat 70/80-tych wybudował na zboczu góry osiedle kilku przedziwnych apartamentowców przypominających trochę nasze ośrodki wypoczynkowe. Można się z podśmiewać z tej architektury ale są zaskakująco praktyczne: każdy ma w dolnej części miejsca do parkowania, mały i bezużyteczny basen, baro-stołówki, recepcje, itp. Pomiędzy apartamentowcami są stoki i wyciągi narciarskiej, na które wychodzi się bezpośrednio z budynku. W samej miejscowości nic poza tym nie ma…
Same apartamenty są szczytem miniaturyzacji, na powierzchni 31 m2 można zupełnie sprawnie upchnąć 5 osób. Wszystkie są wyposażone dosyć podobnie i mają piętrowe łóżka, aneksu kuchenny ze zmywarką, pralkę i łazienkę z wanną (!). Sprzęt jest dosyć leciwy i nieco zużyty ale działa.
Koszty
Ceny we Włoszech nie są zbyt wysokie, w szczególności w porównaniu do Austrii, Francji czy tym bardziej Szwajcarii ale całkowity koszt wyjazdu tani nie jest, szczególnie po uwzględnieniu kosztów transportu. Dla naszego Forda S-Max z 5 osobami na pokładzie i nartami na dachu spalanie wyglądało tak:
- Dystans: 3.376 km
- Średnie spalanie: 7,95 l/100km
- Ilość paliwa: 268 l
- Średni koszt: 41,10 PLN/100km
- Koszt całkowity: 1.388 PLN
Po uwzględnieniu kosztów winiety w Austrii (ok 9 EURO), dwukrotnego pokonania przełęczy Brenner (po ok. 9 EURO) oraz autostrady we Włoszech (też 2 razy po około 9 EURO…) i dwukrotnego mycia samochodu koszt podróży dla 5 osób wyniósł około 1600 zł.
Koszt apartamentu dla 5 osób to 588 EURO (około 2534,28 zł)
Koszt skipassu dla osoby dorosłej na 6 dni to 209 EURO (około 900 zł) ale z każdą osobą dorosłą jedno dziecko do lat 8-iu jeździ za darmo.
Podsumowanie
Czy było warto? Zdecydowanie tak. Wyrażę bardzo niepatriotyczną opinię po takim jednym wyjeździe, że na narty zjazdowe na dłuższy niż weekendowych wypad raczej do Polski nie będę się wybierał. Włochy to lepsza infrastruktura, śnieg, pogoda i po prostu jest ładniej, w szczególności nie ma znanych z Polski obrzydliwych reklam na każdym płocie, słupie czy drzewie (piszę ten wpis ze Szklarskiej Poręby i tutaj jest to dramat…).
Ostatnia ciekawostka jest taka: myślałem że wyjazd do Włoch będzie okazją do odpoczęcia od pobratymców z Polski. O dziwo na stoku wydawało się że połowa osób mówi w języku polskim, a w garażu większość samochodów stanowiły te z rejestracją PL. Albo było to spowodowane przesileniem związanym z feriami województwa mazowieckiego albo tak nam się w kraju poprawiło że zalewamy zimowe kurorty Europy :-).
Pingback: Narty biegowe i zjazdowe w kompleksie Andalo / Paganella (Włochy) | Marek Berkan Aktywnie (PL)