Dwa dni po pierwszej ferracie F. Susatti pokonaliśmy drugą, o nazwie „dell’AMICIZIA”, co oznacza „przyjaźn”. W przeciwieństwie do tamtej, nie ma ona historii wojennej i jest ona wykonana współcześnie (1972).
Specyficzną cechą szlaku na którym jest ta ferrata jest fakt, że zaczyna się on niemal w centrum miejscowości Riva Del Garda, więc nie trzeba nawet dojeżdżać samochodem. Początkowe podejście prowadzi zawijającą się drogą do Bastionu – pięknej fortecy weneckiej z 1508 roku dominującej nad miastem.
Po minięciu Bastionu, szlak prowadzi stromo pod górę.
Wchodzenie pod górę wymaga niezłej kondycji, szczególnie przy temperaturze powyżej 25 stopni. Jednak każdy metr wzniesienia sprawiał, że widok w dół na miasto był coraz piękniejszy.
Po około półtorej godziny marszu od początku szlaku doszliśmy do początku ferraty. Podobnie jak na poprzedniej ferracie, towarzyszyło nam kilka innych zespołów, z którymi szliśmy w pewnych odstępach, od czasu do czasu mijając się.
Po kilku łatwych miejscach wspinaczkowych nabraliśmy wysokości i w pewnym momencie naszym oczom ukazał się pozostały fragment szlaku z dobrze widocznymi dwoma z trzech drabin – esencją ferraty „dell’AMICIZIA”. Bo jak już wcześniej przeczytaliśmy, to nie trudności techniczne są na niej największym wyzwaniem, lecz właśnie niemal pionowe i mocno eksponowane drabiny.
Pierwsza z drabin ma ponad 40 metrów wysokości i miejsce „przesiadkowe” w połowie. Dla porównania należy pamiętać, że dziesięciopiętrowy blok mieszkalny ma około 30 metrów…
Ja, mimo że wydawało mi się że nie mam lęku wysokości, od połowy przechodziłem tą drabinę mocno rozdygotany. Cieszyłem się że mam asekurację i przepinałem się obydwoma karabinkami. Także wielki szacunek dla Gosi, która praktycznie bez doświadczenia wspinaczkowego, pokonała te trudności.
Pierwsza drabina okazała się dopiero preludium do drugiej, której długość wynosi niemal 70 metrów, a niektóre fragmenty są niemal pionowe. Tam mój organizm czuł się mniej-więcej jak na przewieszeniu na ściance wspinaczkowej na Obozowej, gdzie zamiast iść dalej do góry najchętniej bierze się blok i zjeżdża na linie do dołu. Z tą różnicą że tu nie było liny i wycofanie było praktycznie niemożliwe ze względu na kolejne osoby na szlaku. Więc chcąc nie chcąc, jak robot, wszedłem po kolei po tych wszystkich stopniach, a Gosia dzielnie za mną.
W okolicach drugiej drabiny nie było żadnego miejsca aby wygodnie i bezpiecznie wyciągnąć aparat…
Wiedząc że minęliśmy najtrudniejsze miejsce, reszta wspinaczki była już czystą przyjemnością. Tym bardziej że fragment za drugą drabiną jest faktycznie najbardziej atrakcyjny – ładne fragmenty wspinaczki po filarach są oddzielane krótkimi drabinami, a wokół są przepiękne widoki na jezioro. Poniższy krótki filmik prezentuje jak bardzo eksponowany jest to fragment – proszę się nie śmiać ze ścieżki dźwiękowej, bo Gosia poszła wtedy przodem i nie zauważyła że zostaje w tyle robić zdjęcia… Czytelnikom z szybkim dostępem do internetu polecam wybrać jakość HD i otworzyć film w cały oknie…
http://www.youtube.com/watch?v=7uuIzAyclmk&width=560&height=315
Zejście ze szczytu odbywa się również krótkim fragmentem ferraty i, co ciekawe, jest to wspinaczkowo najtrudniejszy i najgorzej asekurowany fragment trasy – kominek o stopniu trudności – na oko – IV, jest ubezpieczony rozwalającą się stalówką i w kluczowych miejscach nie ma stopni. Biorąc pod uwagę fakt że na szczycie następuje „rozluźnienie” po rzekomo pokonanej drodze, ten trudny kominek jest niemiłym zaskoczeniem.
Zejście ze szczytu można zrobić na dwa łatwe sposoby:
- tak jak my, na północ szlakiem 418,
- na południe, szlakiem 413 i z powrotem do szlaku 404.
Reasumując: będąc w Riva del Garda ferratę „dell’AMICIZIA” trzeba zaliczyć, bo jest ona łatwo dostępna i oferuje niesamowite widoki na jezioro i rozciągające się na północy Dolomity. Jednak osoby bez doświadczenia nie powinny wybierać jej jako pierwszy cel, bo poziom ekspozycji jest naprawdę wysoki.
Pingback: Riva del Garda – miejscówka dla wszechstronnie aktywnych | Marek Berkan Aktywnie (PL)
Pingback: Arco - kochasz czy nienawdzisz? | abc wspinaczki
„ Cieszyłem się że mam asekurację i przepinałem się obydwoma karabinkami – mimo że trwało to dłużej niż jednym, który z z punktu widzenia bezpieczeństwa był całkowicie wystarczający (…)”. Proszę nie wprowadzać w niebezpieczny błąd. ZAWSZE należy wpinać się dwoma lonżami. Koniec i kropka.
Słuszna uwaga, usunąłem ten fragment.
Ile zajmuje przejście całego szlaku z powrotem ?
Hej!
W sensie: w odwrotnym kierunku? Nie potrafię powiedzieć precyzyjnie ale wydaje mi się, że trochę dłużej niż „do góry”, bo trzeba mijać więcej osób idących w przeciwnym kierunku.